Po bardzo udanej zeszłorocznej wyprawie do Rumunii, Serbii i Bośni postanowiłem dokładniej zwiedzić Bałkany. Poprzednio Rumunia okazała się na tyle interesująca, że plany musiały zostać skrócone i jedynie liznąłem Serbię i Bośnię. W tym roku nadrobiłem.
Z przyjemnością wróciłem do Serbii. Po tych wszystkich newsach co się słyszy w mediach, człowiek prawie boi się wyjść z domu. Obraz wielu krajów jest zniekształcony przez negatywne wiadomości. A na miejscu okazuje się, że właściwie nie ma wielkich różnic. Ludzie wszędzie zazwyczaj są mili, sympatyczni i chętni do pomocy. Pozostałe kraje to: Kosowo, Macedonia, Albania, Czarnogóra i Bośnia. W tym artykule napiszę podstawowe informacje o tych krajach, a w kolejnych opiszę szczegółowo wrażenia z każdego z nich.
Założenie było, że nocujemy gdzie nam wypadnie, ale będą to pensjonaty, hotele lub agroturytyka. W związku z tym nie braliśmy namiotów ani śpiworów. Każdy kraj ma swoją specyfikę:
- Serbia – w wielu miastach można spotkać podupadające hotele pamiętające czasy Tito. Wtedy musiały być ekskluzywne. Teraz często mają czynne już tylko pojedyncze piętra. Prawie zawsze ich zaletą jest dobra lokalizacja i super widok z okna. 40EUR (ze śniadaniem). Nie ma problemu z noclegiem.
- Kosowo – nie nocowaliśmy.
- Macedonia – duży wybór hoteli, hosteli, kwater. Spokojnie można znaleźć coś za 30EUR zarówno w Skopje jak i mniejszych miastach.
- Albania – nie nocowaliśmy.
- Czarnogóra – duży wybór apartamentów szczególnie nad morzem. Za 30EUR można coś znaleźć przyzwoitego.
- Bośnia i Hercegowina – nocowaliśmy w specyficznym mieście: Neum. Jest to jedyne nadmorskie miasto Bośni, na fragmencie wybrzeża, które rozdziela Chorwację na dwie części. Znalezienie noclegu okazało się problematyczne. Może ze względu na godzinę: 21. Kiepski hotel zaśpiewał astronomiczną cenę, a w apartamentach ciężko było kogoś znaleźć. 40EUR.
Dogadanie się:
- Serbia – angielski albo polski 🙂
- Kosowo – trochę angielski.
- Macedonia – angielski albo polski.
- Albania – nie sposób.
- Czarnogóra – angielski albo polski.
- Bośnia – angielski albo trudno polski.
Wymagania dla motocyklistów. Apteczkę i kamizelkę zawsze mam ze sobą (z doświadczenia wiem, że się przydają), więc tego nie sprawdzam przed wyjazdem.
- Czechy i Słowacja – winietki nie dotyczą motocykli. Dokumenty jak w Polsce.
- Węgry – trzeba wykupić winietkę na autostrady i S-ki. Dokumenty jak w Polsce.
- Serbia – autostrady są płatne na bramkach. Żeby wjechać do Serbii trzeba mieć paszport i zieloną kartę. Zalecane jest ubezpieczenie kosztów leczenia. Żeby wyjechać z Serbii trzeba mieć dodatkowo blankiet meldunkowy z miejsca noclegu. Choć w tym roku nie sprawdzali. Uwaga: Serbowie nie wpuszczą jeśli jedziesz z Kosowa.
- Kosowo – paszport i zielona karta. Obowiązkowe dodatkowe ubezpieczenie kupowane na granicy.
- Macedonia – paszport i zielona karta.
- Bośnia i Hercegowina – Paszport i zielona karta. Zalecane jest ubezpieczenie kosztów leczenia.
- Chorwacja – autostrady są płatne na bramkach. Dokumenty jak w Polsce. Chorwacja nie jest w Schengen ani jeszcze w UE, więc przejścia graniczne są, ale jest to tylko formalność.
I na koniec jeszcze jedno wrażenie. Jeśli chodzi o jakość jazdy. Nie mówię tutaj o samych drogach. Bo co z tego, że u nas czasem są dobre drogi jeśli są zapchane – przeciążone. Trzeba się przeciskać między koszmarnymi ilościami TIR-ów. Gorzej niż w Polsce podróżowało mi się jedynie w Kosowie. Nad Albanią można dyskutować…
Pozdrawiam. Tomek. 🙂