Po roku przerwy udało mi się w końcu wyrwać i nastukać 4000km moim emerytem Yamahą TDM. Na celowniku tym razem była Rumunia z zamkami Drakuli przede wszystkim oraz Bałkany. W zależności jakby nam się jechało miała to być większa lub mniejsza ich część. W pierwszym odcinku napiszę podstawowe informacje o tych krajach i ogólnie o przygotowaniach. W kolejnych opiszę wrażenia z każdego kraju.
Założenie było, że nocujemy gdzie nam wypadnie, ale będą to pensjonaty, hotele lub agroturytyka. W związku z tym nie braliśmy namiotów ani śpiworów. Każdy kraj ma swoją specyfikę:
- Rumunia – zadziwiająco tanio. Nocleg zarówno w motelu *** jak i pensjonacie kosztował 20EUR za pokój dwuosobowy. Obiadokolacja + śniadanie dla dwóch osób podobnie. Nie ma większych problemów ze znalezieniem noclegu oprócz miejscowości typowo turystycznych, np. przy zamku Drakuli przed Curtea De Arges.
- Serbia – pensjonat raczej z niskim standardem 38EUR (ze śniadaniem). Hotel *** w centrum średniego miasta – 38EUR (ze śniadaniem). Również nie ma problemu z noclegiem.
- Bośnia i Hercegowina – w Sarajewie można wybierać dowoli. 80EUR kosztuje w hotelu o wysokim standardzie w samym centrum, też ze śniadaniem.
- Węgry – tu spotkała nas spora niespodzianka. Wszystko było zajęte. I to chyba nie była okolica letniskowa. Okolice miasta Pecs. Pod długich poszukiwaniach znaleźliśmy. Drogo, ale już było z byt późno na wybrzydzanie. 260zł za pokój, śniadanie i kolację (z winem) dla dwóch osób.
Dogadanie się:
- Rumunia – wszędzie gdzie potrzebowaliśmy był ktoś kto mówił po angielsku. Kiedy miałem problem z automatycznym dystrybutorem, na którym opis był tylko po Rumuńsku, zagadnąłem przypadkowego człowieka i po angielsku wyjaśnił mi o co chodzi.
- Serbia i Bośnia – albo angielski albo polski 🙂
- Węgry – tu już nie pierwszy raz przekonałem się, że bez niemieckiego są problemy, żeby się dogadać. Na szczęście w pensjonacie gdzie znaleźliśmy miejsce była jedna osoba angielskojęzyczna. W mijanych pensjonatach gdzie nie było miejsc było różnie. Tradycyjnie też problem z kupieniem ich winietki. Trudno się dogadać jaka i na jaki czas.
Wymagania dla motocyklistów. Apteczkę i kamizelkę zawsze mam ze sobą (z doświadczenia wiem, że się przydają), więc tego nie sprawdzam przed wyjazdem.
- Słowacja – winietki nie dotyczą motocykli. Dokumenty jak w Polsce.
- Węgry – trzeba wykupić winietkę na autostrady i S-ki. Dokumenty jak w Polsce.
- Rumunia – winietki nie dotyczą motocykli. Dokumenty jak w Polsce. Rumunia nie jest w Schengen, więc przejścia graniczne są, ale jest to tylko formalność.
- Bułgaria – winietki nie dotyczą motocykli. Dokumenty jak w Polsce. Bułgaria nie jest w Schengen, więc przejścia graniczne są, ale jest to tylko formalność.
- Serbia – autostrady są płatne na bramkach. Żeby wjechać do Serbii trzeba mieć paszport i zieloną kartę. Zalecane jest ubezpieczenie kosztów leczenia. Żeby wyjechać z Serbii trzeba mieć dodatkowo blankiet meldunkowy z miejsca noclegu.
- Bośnia i Hercegowina – nie znalazłem nic o winietkach. Żeby wjechać do Bośni trzeba mieć paszport i zieloną kartę. Zalecane jest ubezpieczenie kosztów leczenia.
- Chorwacja – autostrady są płatne na bramkach. Dokumenty jak w Polsce. Chorwacja nie jest w Schengen ani jeszcze w UE, więc przejścia graniczne są, ale jest to tylko formalność.
Pozdrawiam. Tomek. 🙂